Nie pomyślałem, że pies może zagrozić dziecku w TEN sposób

Już na wstępie mówię, że nie jest to zagrożenie bezpośrednie, a pośrednie. Mam nadzieję, że w ten sposób uniknę hejterów, którzy mogą krzyczeć na mnie przez to, że wydaje im się, że mój pies planując zamach na życie mojego dziecka przynosi do domu kleszcze… no właśnie.

Bo o kleszczach chciałem dziś napisać. Za nami mroźna zima, wręcz potężna. Byłem przekonany, że dzięki niej będziemy mieli spokój z takimi atrakcjami jak chociażby kleszcze, którym wróżyłem zamarznięcie. Tymczasem wygląda na to, że w tym roku kleszczy jest jeszcze więcej, niż w latach poprzednich. Żeby tej zimy nie zamarznąć musiały się często kochać, przez co tak bardzo się ich namnożyło… 😉.

Wnioskuję tak na podstawie ilości kleszczy, które zdążył już mieć w tym roku mój pies. Było ich na tyle dużo, że nie jestem w stanie policzyć ich na palcach obu dłoni. A rok temu przez całe lato uzbierałoby się ich może z pięć. I chcę w tym miejscu zauważyć, że przed kleszczami zabezpieczamy się w ten sam sposób, co rok temu. W dodatku mam wrażenie, że rzadziej wychodzimy na spacery do lasu, więc teoretycznie tego dziadostwa powinno być mniej… teoretycznie.

Wiadomo, że martwię się tutaj o zdrowie psa, którego przez kleszcze dopaść może borelioza. Ostatnio zauważyłem jednak, że kleszcze, napompowane już krwią, są też sporym zagrożeniem dla dziecka. Otóż pół biedy, kiedy kleszcza u psa wyłapię dość wcześnie i zdążę mu go wyciągnąć. Gorzej jest, kiedy kleszcz zabunkruje się w takim miejscu, że go nie zauważę. Wtedy po pewnym czasie sam odczepia się od ciała psa lądując na podłodze. Na podłodze, po której śmiga mały synek poszukując nie tylko przygód, ale też różnego rodzaju rzeczy, którymi można się pobawić, które można zgnieść, rzucić lub… zjeść. I tego ostatniego tak bardzo się boję.

Także rodzice i jednocześni właściciele psów. Wiem, że jesteście przytomni i odpowiedzialni, ale mimo wszystko chciałem do Was zaapelować, abyście zwracali teraz szczególną uwagę na to, czy po Waszych domach nie walają się małe kuleczki w postaci kleszczy. U nas odnotowaliśmy już dwa takie przypadki. Pierwszy kleszcz leżał na panelach i łatwo było go wypatrzyć, drugi z kolei leżał na dywanie i jego znalezienie nie było już takie oczywiste.

Obserwujmy więc bacznie nie tylko nasze psiaki, ale też nasze kawałki podłogi. Bo chyba nikt by nie chciał, aby jego dziecko zjadło kleszcza. Może ja jestem mało domyślny i mało kumaty, ale serio, nie pomyślałem, że pies może zagrozić dziecku akurat w ten sposób.

Top content