Jak dobrze jest nie mieć prądu!

Wczoraj po raz kolejny miałem okazję poczuć na własnej skórze czym jest prawo Murphyego. A właściwie, to mogłem przekonać się, że nie powinno się chwalić dnia przed zachodem słońca. Otóż jakoś po 17 stwierdziłem, że mamy ładną i słoneczną pogodę, więc wypadałoby wyjść z dzieckiem na spacer, zwłaszcza, że na kolejny dzień zapowiadali opady deszczu, a nawet śniegu. Pochwaliłem się tym na Facebooku. Szybko się zebrałem, ubrałem synka (tu pomagała żona :p) no i zszedłem z tego naszego trzeciego piętra na parter. Zapakowałem synka do wózka i wyszedłem na dwór.

Już wtedy wiedziałem, że to nie będzie długi spacer. W międzyczasie bowiem zdążyło zrobić się ciemno i ponuro, a już po minucie zaczął padać deszcz. Stwierdziłem, że może mimo wszystko da radę chwilę pospacerować, więc poszedłem dalej. Aż nagle, jakieś 10-15 metrów obok mnie spadła gałąź drzewa, którą ułamał mocny wiatr. To był sygnał, że jednak trzeba spierniczać do domu.

Po kilku minutach byliśmy w domu. Tam zastałem żonę sprzątającą w łazience. Rozebrałem synka, a w międzyczasie we wspomnianej łazience zgasło światło. Żona myślała, że robię sobie z niej jaja. Ja myślałem, że ćwiczy sprzątanie po ciemku. Okazało się, że zabrakło prądu. I to nie tylko u nas, ale też u sąsiadów, a nawet w sąsiednich blokach. Początkowo byłem wkurzony, z czasem jednak okazało się, że brak prądu to bardzo fajna sprawa. O ile rzecz jasna brakuje go tylko chwilowo.

Prądu nie mieliśmy jakieś 2 godziny. I powiem Ci, że dawno nie przeżyłem tak fajnych dwóch godzin.

Jak dobrze jest nie mieć prądu!

Bez prądu nie było żadnych rozpraszaczy, które psują relacje międzyludzkie. Mieliśmy okazję posiedzieć sobie we trójkę, pożartować, porozmawiać i pobawić się nie zerkając w międzyczasie na tablet, komputer czy telewizor. No po prostu świetny układ, którego od dawna nie miałem okazji sobie przypomnieć.

Takie chwile bez prądu przypominają, że dookoła nas za dużo jest tej całej elektroniki. Muszę Ci się przyznać, że nie jeden raz bawiłem się z synkiem zerkając równolegle na telewizor czy komputer. To rozprasza i odwraca uwagę od tego, co najważniejsze, czyli od dziecka.

Mało tego, nie jeden raz zdarzyło mi się rozmawiać z żoną pisząc jednocześnie coś na komputerze. Chyba nie muszę Ci mówić, że tego typu rozmowy nigdy nie były zbyt owocne.

U mnie z tym użytkowaniem sprzętu elektronicznego jest teraz i tak o wiele lepiej, niż przed narodzinami dziecka, kiedy to komputer włączony był niemal przez cały czas. Teraz z komputera czy tabletu korzystam niemal wyłącznie do pracy. W domu najczęściej, gdy dziecko śpi. Ale i tak uważam, że urządzanie sobie jedno czy dwugodzinnych sesji bez prądu to całkiem niezły pomysł.

No bo kurcze, chyba wszyscy wiemy, że na świecie jest wiele par, które rozeszłyby się, gdyby zabrano im telefon, internet i telewizor. Wiele par nie umiałoby ze sobą rozmawiać czy spędzać czasu bez wszystkich tych wynalazków. Mało tego, uważam, że jest wiele dzieci, które bez tego zaczęłyby myśleć o samobójstwie.

Jestem przekonany, że w Twoim przypadku jest inaczej, ale sam znam kilka osób, które nawet żyjąc w jednym mieszkaniu często komunikują się ze sobą przez facebooka czy innego dziada.

To nie ma sensu. Apeluję więc do każdego, aby od czasu do czasu urządzał w swoim domu godzinę, dwie czy dobę bez elektroniki. Zostawmy ten prąd lodówce, ale odetnijmy go od routera, telewizora czy komputera. I zostańmy w domu, pobawmy się, porozmawiajmy.

Będziemy zdrowsi.

I bardziej zżyci.

Co Ty na to?

Top content