Ze zdrowiem zawirowania. U żony!

Chciałem dziś przestawić tutaj kolejny przepis na jedzonko, tym razem dla dziecka, ale niestety muszę zostawić to na później. Przede wszystkim dlatego, że w naszym życiu znowu stało się coś, co zmusza mnie do zmiany harmonogramu rozwoju bloga :/.

I nie krzywię się tutaj z powodu tej zmiany, ale z powodu tego, że cierpi moja żona.

No bo cierpi.

W zeszły weekend, będąc w Częstochowie, dla jaj zważyliśmy Andrzejka i jego kuzynkę Marysię, która ma 22 miesiące. Okazało się, że Andrzej ważył 11 kilogramów, a Marysia 10. Ma dziewczyna niezłą przemianę materii, bo je tyle, że w głowie się to nie mieści, a waży mniej, niż 9 miesięczny chłopak ;-).

W każdym razie te 11 kilogramów to już spory ciężar. Ja już wcześniej narzekałem, że od noszenia dziecka bolą mnie ręce. Ale teraz stała się rzecz o wiele gorsza. Bo ręką ruszyć prawie nie potrafi moja Kasia. Biedna.

Nie wiemy jeszcze co to za kontuzja, jak tylko się obudzi, to będę nakłaniał ją do wizyty u lekarza. W każdym razie dzisiaj pracuję z domu. Jestem tutaj potrzebny. I przedstawiam tu relację z części tego dnia wiedząc na jego końcu, że pokazuje ona, jak bardzo zmienna jest moja żona :P.

Pobudka żony, późniejsza niż moja 😛

Kasia nie może ruszać prawą ręką. Nawet trzymanie Andrzejka przy karmieniu sprawia jej duży ból. Gorsze jest jednak to, że boli ją też bark, a oboje mamy wrażenie, że źródłem bólu są okolice kręgów szyjnych, pewnie jest tam jakiś mięsień :D. Mam nadzieję, że to tylko przeciążenie, a nie jakaś gorsza sprawa. Post ten zacząłem pisać rano, jak żona się obudzi.

Poranek

Żona się obudziła i bez zająknięcia sama stwierdziła, że musi iść do lekarza. Ból jest okropny i nie wie jak to ogarnąć. Przekonałem ją, że najlepiej będzie jechać na pogotowie, w końcu to nagły przypadek, a pójście do przychodni nie ma żadnego sensu, bo i tak nikt tam nie ma nawet sprzętu, aby sprawdzić czy z Kasią wszystko ok. Dobrze, że jestem już w trzecim dniu Cleana, bo w końcu zjem obiad, to będę miał siły, aby godnie pomagać małżonce :D. Póki co czekamy na teściową, która ma zawieźć Kasię do lekarza.

Południe

Kasia już nie umiera z bólu, ale nadal nie jest w stanie podnieść i obrócić ręki. Nie jest też w stanie podnieść Andrzejka. Jest za to w stanie uczesać się i zrobić makijaż. W związku z tym wpadła na pomysł, aby jednak nie iść do lekarza.

Popołudnie

Stan Kasi się nie zmienia. Ból jest, ale mniejszy niż w najgorszym momencie. Czyli wizyta u lekarza odpada. Pozostają moje masaże i liczenie na to, że się poprawi. Szkoda, że nie mamy żadnej maści przeciwbólowej, do której nie byłaby dołączona informacja, że nie poleca się jej używać w przypadku mam karmiących.

Mam nadzieję, że poprawi się szybko, bo ja tak długo nie pociągnę :P. Wolę dzieckiem zajmować się po pracy, a nie w jej trakcie. A tak to niestety dziś wyglądało. Roboty olać nie mogę. Muszę jednak w pierwszej kolejności stawiać na rodzinę, bo ona jest najważniejsza.

Wieczór

Kasia twierdzi, że jest coraz lepiej i że już jutro ma nadzieję być w stanie zająć się dzieckiem. Samodzielnie.

Moje masaże ponoć pomagają. Powtarzamy je co kilka godzin.

Wniosek

Dotychczas mocno zastanawialiśmy się nad tym czy warto kupić dla dziecka nosidełko. Sądziłem, że wydatek na poziomie minimum 300zł jest tutaj zbędny. Okazuje się jednak, że chyba jednak nie. Bo nosidełko przyda się nie tylko do wspólnych spacerów chociażby z psem, ale też do awaryjnego noszenia dziecka po domu, gdy ono bardzo tego potrzebuje, a rodzic nie jest w stanie mu tego dać.

Aha, chusta nas przerasta :P.

Top content